W celu poprawnego wyświetlania strony, prosimy o używanie nowszych przeglądarek internetowych takich jak np. Google Chrome lub Microsoft Edge.
Od kilku lat leczyłam się na nadciśnienie tętnicze. Po okresie różnych perturbacji życiowych, okupionych stresem, zajadanym słodyczami i potrawami typu fast food, odkryłem, że ma cukrzycę. Dowiedziałem się o tym podczas rutynowych badań kontrolnych. Wiadomość o kolejnym (po nadciśnieniu) dożywotnim schorzeniu, z którym muszę walczyć była trudna i początkowo przygnębiająca. Postanowiłem jednak nie ograniczać się, jak moim bliscy, wyłącznie do przyjmowania leków, ale rozpocząć terapię również na własnym talerzu.
Na szczęście moja pani doktor diabetolog okazała się wyrozumiała i nie oczekiwała, że stanę się ortodoksyjnym pogromcą cukru z dnia na dzień. Pozwoliła mi na zatrzymanie w jadłospisie cukrów prostych, czyli owoców i podpowiedziała, że jak mnie najdzie apetyt na coś słodkiego, wolno mi jeść daktyle, byle nie dosładzane. Nauczyła mnie jak korzystać z glukometru, indeksu glikemicznego i zaleciła czytanie etykiet produktu i sprawdzanie jego składu.
Wtedy przeżyłem szok. Przekonałem się, że cukier jest prawie wszędzie! Jest nawet w produktach o słonym lub kwaśnym smaku, na przykład w musztardzie czy chrzanie. Bo cukier, podobnie jak tłuszcz, pełni rolę nośnika smaku. Dosładzane jest więc co popadnie. Do tego odkryłem różne pułapki dietetyczne. Na przykład jogurt light, choć ma mało tłuszczu, to ma więcej cukru. Bo coś musi nadać mu smak.
Okazało się, że mogę zapomnieć o moim ulubionym kozim serze z pieczonymi burakami bo buraki, podobnie jak marchew czy jabłko, gdy zostaną poddane obróbce termicznej, czyli będą ugotowane, upieczone czy uprażone, mają wysoki indeks glikemiczny. Na surowo mają niski. Odkryłem szczęśliwie carpaccio z surowych buraków.
Zacząłem slalom między tymi zależnościami i jednocześnie mierzyłem poziom cukru w moim organiźmie. Wyniki czasem mnie zaskakiwały. Po zjedzeniu jabłka poziom cukru strzelał niebotycznie w górę. Glukometr pokazywał też różne wartości, w zależności od czasu, jaki upłynął od przyjęcia leku. Powoli rozpoznawałem moją cukrzycę i zacząłem trochę się do niej dostosowywać. Najłatwiej przyszło mi zrezygnowanie z alkoholu, rzuciłem też papierosy, ale pokusy jedzeniowe są i, co tu kryć, nieraz się złamałem.
Natomiast odkąd życie osobiste mi się ustabilizowało, pojawił się sport. Najpierw rower, potem tenis. Co ciekawe, z tym też muszę uważać, bo jak się sforsuję, poziom cukru rośnie. Wówczas czuję się ledwie żywy ponieważ uwalniają się w nadmiarze ciała ketonowe (pośrednie metabolity tłuszczów np. aceton), co jest groźne i może się skończyć w szpitalu. (nadmiar ciał ketonowych może prowadzić do kwasicy ketonowej, a w zaawansowanych przypadkach do ketonowej śpiączki cukrzycowej – przyp. red.).
NPS-PL-NP-00754