W celu poprawnego wyświetlania strony, prosimy o używanie nowszych przeglądarek internetowych takich jak np. Google Chrome lub Microsoft Edge.
Walczę z bólem migrenowym od 12. roku życia, czyli już prawie 20 lat. Dziś jestem młodą mamą i lekarką weterynarii. Pierwszy atak choroby dopadł mnie na koloniach i podpowiadał różne, nawet bardzo złe diagnozy. Mama zabrała mnie z wakacji i tak zaczęła się moja wędrówka po gabinetach lekarskich – wspomina Agata.
Zostałam poddana szczegółowym i specjalistycznym badaniom, z neurologicznymi i onkologicznymi włącznie. Mój dziadek – tata mamy zmarł na udar, stąd ta panika w rodzinie, pomimo mojego młodego wieku. Nigdy natomiast nie było u nas przypadku migreny, toteż takie rozwiązanie zagadki jakoś nie pasowało.
Musiałam pokonać swój lęk i dać się zbadać w wielkiej, trzaskającej tubie, żeby rodzice odetchnęli z ulgą co do zawartości mojej czaszki – że nic mi się w głowie nie zepsuło ani nie urósł żaden guz. To badanie samo w sobie było dla mnie tak przerażające jak rollercoster. Nazywało się chyba rezonans magnetyczny. Leżałam i czułam się niczym kosmonauta, bo tuba wydawała takie dźwięki, jakby miała zaraz wystartować jak rakieta. Było to przeżycie traumatyczne, bo okazało się przy tej okazji, że mam klaustrofobię.
Co do źródła bólu głowy, to diagnoz - a raczej hipotez - było co najmniej kilka. Dopiero jednak, gdy po kilku tygodniach atak bólu powtórzył się, tym razem bez przyczyny, a za to z torsjami, lekarka rodzinna wspomniała o migrenie. I wobec dobrych wyników wszystkich badań zaleciła obserwację.
Od tamtej pory co kilka tygodni atakowała mnie słabość z mroczkami przed oczami i koszmarnym bólem jednej strony głowy, a czasami nawet z mrowieniem rąk. I tak na półtora dnia, zwykle przed miesiączką.
Z czasem nauczyłam się odczytywać wczesne sygnały nadchodzącego bólu i zaraz brać przepisane przez lekarza leki. Nie zawsze udawało mi się nad chorobą zapanować. Nie raz musiałam zwolnić się z lekcji, zrezygnować z imprezy, nawet z randki. Nie było wyjścia.
Po jakimś czasie doczytałam się, że bóle głowy mogą mieć też związek z nieprawidłowościami w kręgosłupie szyjnym. Sprawdziłam - ortopeda potwierdził, że mam w tym odcinku zmiany, zalecił kołnierz do noszenia w domu. Ale stokroć ważniejsze okazało się dla mnie chodzenie na jogę, ukierunkowaną na kondycję kręgosłupa. Regularne ćwiczenia sprawiały, że moje ataki migreny bywały lżejsze w przebiegu. Ale też ogólnie czułam się bardziej odprężona i zrelaksowana. Odnalazłam w jodze dobry sposób na codzienny stres.
NPS-PL-NP-01054-09-2023